tad9 tad9
657
BLOG

macierz (część pierwsza - cd)

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 2
    Omawiając media nie można pominąć "GW" i "Agory", ale ten temat zajmie nas później. Póki co - oderwijmy się od mediów i kontynuujemy opis "zaplecza "demokracji". Bez wątpienia w demokracjach delikatną rolę grają ośrodki badania opinii publicznej. Otóż, obsługujące naszą scenę publiczną ośrodki badania opinii wyrosły w dużym stopniu z posiewu PRL-owskiego. Konkretnie - z Centrum Badania Opinii Społecznej. CBOS pojawiło się w latach 80-tych. Miała być to firma "w swoich założeniach usługowo-użytkowa w stosunku do potrzeb rządu" (cytat z biuletynu CBOS z roku 1985). Ośrodek organizowany był przy dużym udziale wojskowych, na jego czele stanął zaś doradca Jaruzelskiego pułkownik Stanisław Kwiatkowski. Ludzie Kwiatkowskiego po dziś dzień grają dużą rolę w światku sondażowni, z czego sam Kwiatkowski jest dumny. Jak pisał w swojej książce: "Największe, niezależne, prywatne ośrodki badania w Polsce po 1989 roku tworzyli (od podstaw!) specjaliści z CBOS. Przykładem GfK Polonia i Pentor". Co do GfK Polonia - tworzył ją sam Kwiatkowski (przestał być dyrektorem w 1995), "Pentorowi" natomiast szefuje Eugeniusz Śmiałowski, którego w 1985 Kwiatkowski typował na swojego następcę (Głuszyński, nawiasem mówiąc to były członek Komisji Ideologicznej KC PZPR). Cały zresztą zarząd "Pentora" to byli współpracownicy Kwiatkowskiego. Ludzie Kwiatkowskiego tkwią w innych sondażowniach. Na przykład dyrektorem badań jakościowych w IPSOS jest Beata Jaworska, dyrektorem w PBS Paweł Chełstowski, w OBOP zaś prominentne posady zajmują Elżbieta Lenczewska-Gryma (Lider Sektora Badań Medialnych) czy Zbigniew Maj. (Piotr Lisiewicz, Grupa trzymająca sondaże, GP-sieć)

Ale najciekawsze dopiero przed nami... Jakiś czas temu w urbanowe "Nie" wydrukowało artykuł Andrzeja Rozenka pt. "Kto rządzi rządem". Lwią część tekstu stanowiły fragmenty wykładu Piotra Piętaka, wtedy - zastępcy wicepremiera Dorna. Piętak rzekomo przedstawiał ów wykład "w mniej lub bardziej oficjalnych miejscach", a tytuł wykładu brzmiał: "Dlaczego Polska nie jest nasza?". Piętak mówić miał: "... wiedza o państwie, o jego funkcjonowaniu jest zakumulowana nie w administracji, nie w aparacie państwowym, tylko na zewnątrz tego aparatu, w przedsiębiorstwach, które zgodnie z liberalnymi dogmatami obsługują administrację publiczną. Głównie informatycznych, tu podam symboliczny przykład pana Krauzego, ale nie tylko... No, nie jest chyba dla państwa tajemnicą, że pan Krauze ma ogromny wpływ na rząd Marcinkiewicza, nie zdradzam tu tajemnicy państwowej, jest to ewidentne... Przez pana Walendziaka, nie oszukujmy się, nie podaję tu żadnych tajemnic. (...) W takim razie można zadać pytanie retoryczne, czy my w ogóle posiadamy nasze państwo? W moim głębokim przekonaniu to państwo jest rządzone z zewnątrz. Cały czas z zewnątrz przez różnego rodzaju grupy lobbingowe. To są w 90, jeżeli nie w 95 procentach, przedsiębiorstwa informatyczne opanowane przez służby wojskowe, przez SB." (...). "Podaję w tej chwili przykład, który - jak podałem mojemu przyjacielowi wicepremierowi Dornowi - to wyrzucił mnie za drzwi po prostu. Powiedziałem tak: Ludwiku, ty tam wyrzucasz, prawda, i myślisz, że Chwalińskiego wyrzuciłeś. Pan pułkownik Chwaliński jest symbolem czegoś najgorszego dla Dorna, Kaczyńskich i dla wszystkich, i oni go rzeczywiście wyrzucili. Ale on nadal rządzi. Nadal. Po prostu nas kontroluje i może nam uniemożliwić albo zdezorganizować administrację publiczną, wtedy kiedy powie nadszedł moment i dezorganizujemy".

Tu wyjaśnijmy, że Zbigniew Chwaliński był zastępcą Komendanta Głównego policji i dyrektorem Biura Łączności i Informatyki. Jak można się spodziewać - jest byłym SB-kiem. Uchodził za protegowanego Józefa Sasina, generała SB kierującego w latach 80tych V Departamentem MSW (gospodarka), ale zajmował się też podziemną "Solidarnością" i nadziemnym OPZZ. Znajomy Edwarda Mazura - pilnował jego interesów, gdy Mazur przebywał za granicą. Oczywiście Sasin pojawia się w tle zabójstwa Papały. Papała w dniu swojej śmierci odwiedził, między innymi, właśnie jego. (w, Kim są Józef Sasin, Roman Kurnik i Ryszard Bisztyga, GW 23.10.2006) Protegowani takich właśnie panów robili kariery w policji III RP. I to duże kariery. Dziennikarze "Dziennika" pisali kiedyś: "Dwaj byli esbecy przez lata rządzili polską policją: jeden decydował o pieniądzach, drugi o awansach". Ten od pieniędzy to właśnie Chwaliński (od awansów był Kurnik). Chwaliński "miał wolną rękę w informatyzacji i zakupach" (Daniel Walczak, Robert Zieliński, Układ bał się generała Papały, Dziennik 24.10.2006). Kontynuujmy wykład....  

Piętak: "Problem polega na tym, że my mamy ewidencję PESEL, zrobioną w 1986 r.. (...). To wtedy powstał PESEL i jest niezmieniony do dzisiaj. Funkcjonuje przez 20 lat. To wtedy powstały terenowe banki danych... oczywiście, kto je organizował? MSW i Kiszczak! I one zbierały podstawowe dane w gminach, czyli kontrolowały przepływ najważniejszych informacji. I do dzisiaj to robią. Otóż PESEL zbudowała jedna firma pana Plucińskiego, przyjaciela pana Chwalińskiego, która do dzisiaj ten PESEL podtrzymuje. Jeżeli są jakieś problemy, to pan Pluciński przychodzi, bierze za to 50 tysięcy miesięcznie i naprawia tam przez pięć minut. On kontroluje PESEL, on nas w gruncie rzeczy kontroluje. My nie możemy zobaczyć, jak działa PESEL, jak działa ta baza danych zbudowana na asamblerze 360-370, w 1986 r., bo (...) nie mamy dostępu do kodów źródłowych, więc nie możemy zrozumieć, jak działa ten system. (...) Co my mamy zrobić, żeby im tę wiedzę odebrać i odebrać możliwość szantażu? Ten szantaż permanentnie od tygodni trwa na nas, ja go odczuwam codziennie. Wczoraj nam się baza zawaliła pierwszy raz, jako ostrzeżenie, mówię to otwarcie, jako ostrzeżenie, że jeżeli będziecie za bardzo rozrabiali, to my wam odbierzemy tego PESEL-a, po prostu go wyłączymy". W wykładzie pojawiła się też Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców. Piętak:  "Ten mechanizm PESEL-a, niestety, się powtórzył, wiedzą państwo, co to jest CEPiK? Mają państwo samochody?"(...)  "O ile jeszcze w przypadku PESEL-a ja mogę fizycznie wejść, podłączyć, zobaczyć, to CEPiK jest tak skonstruowany, że cała wiedza, wszystko skumulowane jest w zewnętrznej firmie. My już o CEPiK-u nic nie wiemy! Utrzymujemy 70 ludzi, którzy tylko podpisują kwity. Wszystko jest skonstruowane przez, jak państwo wiedzą, dwa przedsiębiorstwa Soft Bank i Infovide... Czy ktoś tutaj jest z Infovide, przepraszam, mam nadzieję, że nie ma... Oczywiście te dwa przedsiębiorstwa, domyślacie się państwo, są w posiadaniu pana Krauzego". W tym miejscu dodajmy, że firmy Krauzego komputeryzowały także NIK, ZUS, PZU, Pocztę Polską, PKO BP, Straż Graniczną, KGHM, agencje rolne i policję... (mam wrażenie, że dawno temu czytałem utrzymany w duchu wykładu Piętaka tekst poświęcony ewidencji gruntów, ale - nie jestem już pewien o co tam chodziło, pamięć ludzka jest zawodna...)

I jeszcze taki fragment wykładu: "Nie wiem, czy państwo sobie przypominają ten numer, w jaki postkomuniści się zabezpieczyli? (...) Otóż tuż przed zmianą władzy rząd Belki uchwalił tak zwaną ustawę o stanowiskach kierowniczych. Czyli stu dyrektorów i różnych zupełnie podstawowych dla funkcjonowania państwa urzędów zostało w rękach postkomunistów. Ta ustawa, której PiS nie może odwrócić od tylu miesięcy, spowodowała, że ten rząd ma 50 razy mniej władzy niż Buzek, Miller i inni. 50 razy mniej władzy!". (Andrzej Rozenek, Kto rządzi rządem, Nie - sieć). No cóż, wygląda na to, że Aleksander Kwaśniewski miał rację mówiąc, że Kaczyńscy nie są w stanie pozmieniać najważniejszych urzędników i przewietrzyć elit, bo "...jest nas tak mało, że przecież wszyscy się znamy" (za: Maciej Duszyński, Czemu Aleksander Kwaśniewski boi się wolnych mediów?, strona internetowa Polskiego Radia).

Dalej...Niedawno "Dziennik" doniósł, że od początku lat 90-tych istniał w kontrwywiadzie tajny Wydział VI, który mógł prowadzić nielegalną inwigilację, poza procedurami obowiązującymi w tej służbie. Na czele wydziału stał, co chyba nie zaskakuje, "funkcjonariusz z kilkunastoletnim doświadczeniem w Służbie Bezpieczeństwa.". W ogóle zresztą, jak dziennikarzom "Dziennika" wyznał oficer ABW: "Wydział VI to spadek po Służbie Bezpieczeństwa. Kontrwywiad przeszedł proces weryfikacji komunistycznych służb prawie nietknięty". Funkcjonariusze Wydziału VI trzymali się z dala od reszty kontrwywiadu, siedzibę zaś mieli w budynku mieszczącym biura administracyjno - gospodarcze ABW. Według byłego pracownika Agencji:  "Wyglądało to jak tajny wydział CIA z  "Trzech dni Kondora". Kontrolowali ich jedynie szefowie kontrwywiadu". Słowem, jak ujmują to w "Dzienniku" Wydział VI był "państwem w państwie" w ramach UOP, a potem ABW. Krytycznym okiem spojrzał nań dopiero Bogdan Świączkowski we wrześniu 2006 roku. Świączkowski wysłał wtedy do generała Hunii pismo, w którym stało: "Polecam zaniechać z dniem dzisiejszym działań podejmowanych nie w trybie art. 27 ustawy o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Od teraz procedury mają być w pełni zgodne z tym artykułem" (artykuł 27 mówi o "kontroli operacyjnej, czyli tłumacząc z języka służb, o śledzeniu, podsłuchiwaniu oraz tajnym przeglądaniu korespondencji".). Wydelegowani przez Świączkowskiego kontrolerzy stwierdzić mieli potężny bałagan w dokumentacji, np. - brak rejestracji działań. To tyle - jeśli chodzi o wcześniejsza kontrolę Wydziału przez szefów kontrwywiadu. Dodajmy, że generał Hunia, któremu sposób funkcjonowania Wydziału VI najwyraźniej nie przeszkadzał powrócił dziś do łask. (Tomasz Butkiewicz, Robert Zieliński, ABW podsłuchiwała nielegalnie?, Dziennik 22.07.02008 - sieć) (uwaga: dziwi mnie nieco forma w jakiej "Dziennik" poinformował o Wydziale VI. Jego istnienie nie było znów tak wielką tajemnicą - przynajmniej od marca 1993 roku, gdy Jarosław Kaczyński zrobił awanturę o "instrukcję 0015". Publiczność mogła się przy tej okazji dowiedzieć, że, na podstawie owej instrukcji, stworzono na bazie Biura Analiz i Informacji właśnie Wydział VI, mający zajmować się - między innymi - inwigilacją partii politycznych i związków zawodowych. Było to więc, niejako, odrodzenie PRL-owskiego Departamentu III MSW. Wydział, powstał w lutym 1993 roku, na jego czele stanął ppłk Janusz Stradowski, były funkcjonariusz III Departamentu, zresztą - początkowo - zweryfikowany negatywnie. (Paweł Rabiej, Inga Rosińska, Droga cienia). Nie wiem zatem dlaczego "Dziennik" sugeruje, że informacje o Wydziale po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w 2008. Owszem, szefowie MSW zaprzeczali, że Wydział istnieje, ale chyba robią to nadal, więc tu nie ma żadnej zmiany).     


To jeszcze nie wszystko. W czerwcu czytaliśmy we "Wprost": "Najważniejsze państwowe instytucje chroni firma związana z funkcjonariuszami i współpracownikami tajnych służb PRL" (Leszek Szymanowski, Niebezpieczna ochrona, Wprost 23/2008). Chodzi o firmę "Ekotrade" ochraniającą ministerstwa, wysokie urzędy, Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd Administracyjny, Generalną Dyrekcję Dróg Publicznych, Agencję Mienia Wojskowego, prokuratury... Firma powstała w 1991 roku, w jej radzie nadzorczej znalazł się kwiat ówczesnego establiszmentu, na przykład pan Zbigniew Sobotka, bohater "afery starachowickiej". Prezesem "Ekotrade" jest niejaki Jacek Jerschina, w radzie nadzorczej spotykamy jego ojca Jerzego Jerschine, który, jak wynika z dokumentów IPN, był niegdyś agentem I Departamentu MSW w Berlinie Zachodnim. Z kolei Szef Centrum Obsługi, pan Andrzej Szeląg pojawia się w raporcie z weryfikacji WSI jako ich współpracownik. W gronie znajomych Szeląga spotykamy zaś tak zacnych biznesmenów jak Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel. Pojawienie się tej nierozłącznej pary pozwala mi przejść do najniższego kręgu piekła i zająć się - dosłownie - mafią. "Polską" i "rosyjską"...

Najpierw - "rosyjska", a ściślej tej jej odłam, który zagnieździł się na Zachodzie jeszcze w epoce "zimnej wojny". Uściślijmy: mafia owa nazywana jest "rosyjską" w istocie jednak równie dobrze pasowałoby do niej określenie "żydowska" - główne role grają w niej bowiem żydowscy emigranci ze Związku Sowieckiego. Mafiozi, wyfruwający z "ojczyzny światowego proletariatu" na fali wywalczonej w wielkich bojach emigracji żydowskiej upodobali sobie Stany Zjednoczone. Do początku lat 90-tych tylko w Nowym Jorku i okolicach osiedliło się ich około pół tysiąca, co było siłą równą sile wszystkich włoskich rodzin mafijnych razem wziętych. Jako się rzekło bossowie "mafii rosyjskiej" preferują swoisty żydowski "etnocentryzm" (w tle migają czasem izraelskie służby specjalne). Mają z tego i ten zysk, że uderzenie w "mafię rosyjską" da się podciągnąć pod "antysemityzm". Robert Friedman, z którego książki o "mafii rosyjskiej" czerpię większość informacji twierdzi, że ta okoliczność mocno utrudniła walkę z mafią w USA i  Niemczech (Robert Friedman, Czerwona mafia). A trzeba wam wiedzieć, że "mafia rosyjska" odstawiała w USA numery dziwnie przypominające patenty naszej "mafii paliwowej". Robiła zresztą (i robi) dużo więcej i to na skalę globalną. Według Friedmana zdołała nawet podporządkować sobie cały kraj, mianowicie - Sierra Leone. Wierzcie, lub nie - osiągnęła to korumpując tamtejszych polityków. W Sierra Leone wydobywano diamenty, za nie kupowano tajlandzką heroinę, ta trafiała do Europy, w tym - do Polski, skąd z kolei wędrowała do USA. Trasa wydaje się dziwna, ale w ten sposób mylono kontrole. Czynna była przy tym procederze firma M&S International zarejestrowana w Belgii. Tu pojawia się postać Ricarda Fanchiniego rodem z Katowic, tego samego, który zaistniał mocno w kontekście sprawy zamordowania Papały. W latach 70-tych ubiegłego wieku Fanchini trafił do Trójmiasta, gdzie właśnie rodziła się polska mafia. Rzecz prosta maczały w tym palce PRL-owskie służby. I tak, na przykład słynny Nikodem Stokarczyk czyli "Nikoś" budował zręby mafii począwszy od lat 70-tych XX wieku, przy pomocy "opiekunów" z SB, MO i PZPR. Nie wiadomo, czy "Nikoś" był tajnym współpracownikiem SB (w jego środowisku krążyły plotki o współpracy "Nikosia" ze spec-służbami wojskowymi). Tak czy owak ludzie "bezpieki" ochraniali "Nikosia" w czasach PRL-u i trwało to w najlepsze w III RP, aż po smutny koniec mafioza w roku 1998(Krzysztof Wójcik, SB chciała ukryć, że jej agenci działali w mafii, Rz 25.04.2007). Tu pozwólmy sobie na małą dygresję. Jakiś czas temu dziennikarze "Misji Specjalnej" przygotowali materiał o związkach Ryszarda Krauzego z "Nikosiem" (oraz - ze służbami specjalnymi). Gdy w roku 1986 Krauze starał się o paszport na wyjazd służbowy do RFN spotkał się z odmową. Pułkownik Sikorski z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą pisał w uzasadnieniu, że Krauze jest "podejrzany o współudział w kradzieżach samochodów na szkodę państw Europy Zachodniej w grupie przestępczej Nikodema Skotarczaka". (DK, Biznesmen rezygnuje z procesu, GP 787). Po ogłoszeniu tych rewelacji. Krauze poszedł ze sprawą do sądu wnosząc akt oskarżenia przeciw Anicie Gargas z "Misji Specjalnej". Niedawno Krauze oskarżenie wycofał, ale jego prawnicy zapowiadają, że to jeszcze nie koniec - będzie proces o naruszenie dóbr osobistych (Cezary Gmyz, Krauze odpuścił proces karny z "Misją Specjalną", Rz. 13.08.2008). Odnotujmy to zaistnienie Ryszarda Krauzego w kontekście służb specjalnych i mafii i wracajmy do przerwanego wątku... Fanchini współpracował z "Nikosiem" w pionierskich czasach mafii, potem przeniósł się do Niemiec i zaczął karierę międzynarodową. Wreszcie został rezydentem "mafii rosyjskiej" w Antwerpii - miał udziały we wspomnianej już firmie M&S.

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka